Pytania, jakie powinien sobie zadać inwestor w dobie pandemii

analysis money

Z punktu widzenia inwestora, hipoteza rynku efektywnego to jedna z ciekawszych koncepcji ekonomicznych. Dotyczy ona w szczególności rynków papierów wartościowych, walut i surowców. Zakłada, że ceny instrumentów finansowych w danej chwili w pełni odzwierciedlają wszystkie dostępne informacje na ich temat. Inaczej mówiąc, nie ma informacji, które mogą pomóc w ustaleniu przyszłych cen.

Osobą najbardziej zasłużoną w badaniu efektywności rynków jest laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, profesor uniwersytetu w Chicago Eugene Fama. Jego teoria została sformułowana na początku lat 70-tych XX wieku.

Gdyby wyniki jego badań okazały się prawdziwe, nieskuteczne byłoby prognozowanie przyszłych cen na podstawie wskaźników finansowych czy metod analizy technicznej. W najbardziej ortodoksyjnej wersji hipoteza Famy zakłada, że aktualne ceny odzwierciedlają wszystkie informacje na temat danego instrumentu finansowego, nawet te niepubliczne. W takim wypadku nieskuteczną metodą inwestycyjną byłby nawet insider trading. Jednak, jak wiadomo, insider trading najczęściej przynosi dość duże zyski.

Zobacz:  Biznes i praca po kryzysie - które zawody przetrwają?

Między innymi z tego powodu we wszystkich państwach wysoko rozwiniętych jest przestępstwem. Dlatego badania profesora Famy można by potraktować jako ciekawe, lecz mało użyteczne ćwiczenie intelektualne, gdyby nie to, że nieskuteczność analizy fundamentalnej i technicznej jest jednym z podstawowych problemów, z jakimi zmagają się inwestorzy na rynkach finansowych. Wygląda na to, że przynajmniej w niektórych wypadkach Eugene Fama miał rację.

Tak naprawdę, ocena efektywności rynków w działalności współczesnego inwestora jest umiejętnością kluczową. A dzieje się tak dlatego, że powrót rynku do stanu efektywności może być stosunkowo łatwą do zauważenia okazją inwestycyjną. W celu analizy nieefektywności rynków powstał nawet odrębny dział ekonomii – ekonomia behawioralna. Badacze z reguły zakładają, że inwestorzy podejmują niewłaściwe decyzje pod wpływem błędów poznawczych.

Błędy poznawcze z kolei w dzisiejszym świecie powstają najczęściej wskutek niewłaściwie zinterpretowanych informacji medialnych. Najczęstszym błędem jest koncentracja na pojedynczych wydarzeniach, takich jak na przykład zmiana stóp procentowych przez bank centralny. Inwestorzy, śledząc doniesienia medialne dotyczące pojedynczego wydarzenia zapominają o całościowym spojrzeniu na rynek.

Zobacz:  Zamiast mieszkania można mieć lokaty na 1 proc.

Szczególnymi okazjami wpływającymi na powstawanie błędów poznawczych wśród inwestorów są wielkie wydarzenia medialne, takie jak na przykład brexit lub w niedalekiej przeszłości kryzys finansowy 2008 roku i kryzys grecki. Inwestorzy, czytając w mediach głównie o brexicie, zapominają, że są również inne czynniki wpływające na wyceny instrumentów finansowych. Nie biorąc ich pod uwagę popełniają błędy.

Podobnie jest z jednym z największych wydarzeń medialnych w historii, czyli epidemią koronawirusa. Spowodowała ona utratę efektywności rynków finansowych na globalną skalę. W takim wypadku identyfikacja sytuacji, w których inwestorzy masowo się mylą jest znacznie łatwiejsza niż zwykle.

Przykładowe pytania, jakie powinien sobie zadać inwestor są następujące. Czy ceny ropy naftowej długookresowo mogą pozostać na poziomie nieprzekraczającym kosztu wydobycia? W jakim czasie linie lotnicze powrócą do normalnej działalności? Które zmiany technologiczne powstałe w reakcji na epidemię będą miały charakter trwały?

Zobacz:  Jak brexit wpłynie na Polskę

Podobny kontekst pojawia się, gdy analizujemy rynek pracy. Do niedawna niemałym problemem dla wielu sektorów było znalezienie i zatrudnienie odpowiednio wykwalifikowanej i akceptowalnej kosztowo kadry. Dziś, co zapewne mniej odczujemy w Polsce niż nasi zachodni partnerzy, na pewien okres może powrócić rynek pracodawcy. Szczególnie, że w czasie pandemii, optymalizacji, obserwacji i być może trwałemu wdrożeniu, zaczyna podlegać coraz więcej procesów. Dobrym przykładem może być tu wdrożony w większości przedsiębiorstw, a niekiedy i instytucji państwowych czy samorządowych, system pracy z domu. Czy powrócimy w pełni do istniejącego dotąd w przytłaczającej większości przypadków przyzwyczajenia do pracy stacjonarnej? Jest to co najmniej wątpliwe.

Autor: Łukasz Blichewicz – Senior Partner w alternatywnej spółce inwestycyjnej ASSAY