W reakcji na wyniki wyborów i zmniejszenie niepewności w kwestii brexitu, kurs funta do złotego wzrósł do 5,18 zł, najwyższego poziomu od końca 2016 roku. Gdy emocje opadły, wartość brytyjskiej waluty zaczęła się korygować i tym samym sukcesywnie spadać. Kurs pary GBP/PLN spadł wczoraj w pewnym momencie do ok. 5,0140, osiągając najniższy poziom od 3 grudnia. To wciąż wysoki poziom, biorąc pod uwagę, że w całym 2019 roku kurs obu walut poruszał się w przedziale 4,65 – 5,18. Od lipca bieżącego roku do ogłoszenia wyników wyborów w grudniu funt podrożał w relacji do złotego o nieco ponad 50 groszy.
Przyśpieszone wybory, w których Brytyjczycy dali torysom olbrzymią, 85-mandatową przewagę nad opozycją w Izbie Gmin, wzbudziły pytania, czy premier Johnson zdecyduje się teraz złagodzić brexit, czy wręcz przeciwnie – zaostrzy kurs. Kilka kolejnych dni pozwoliło zakończyć te spekulacje. Brytyjskie media informują, że premier Johnson zamierza uniemożliwić przedłużanie okresu przejściowego po wyjściu Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej.
Downing Street pracuje podobno nad poprawką do projektu ustawy, którą parlamentarzyści przyjmą umowę rozwodową. Poprawka ma usunąć z prawa możliwość przedłużenia okresu przejściowego, w którym Londyn i Bruksela mają wynegocjować umowę o przyszłych stosunkach handlowych. Miałoby to oznaczać, że Wielkiej Brytanii pozostanie jedynie 11 miesięcy na negocjacje handlowe z UE. To zbyt mało, biorąc pod uwagę historię ostatnich lat. Dla przykładu negocjacje umowy UE z Kanadą, na której opiera się Johnson, trwały blisko siedem lat.
Funt stracił wczoraj niemal wszystko, co zyskał w związku z wyborami. Para GBP/USD do późnego popołudnia utrzymywała się nieznacznie powyżej poziomu 1,3100, a para GBP/PLN – 5,0140.
Czy funt będzie jeszcze rosnąć?
Odpowiedź na to pytanie jest trudna i skomplikowana. Kurs funta wobec złotówki dalej może być jednak niedoszacowany. Przed brexitem za funta płaciło się więcej niż 5 złotych, a pod koniec 2015 roku – nawet 6 zł. Daleko funtowi też do historycznego maksimum w relacji do złotówki. W marcu 2004 roku kosztował rekordowe 7,35 złotego. Trzeba jednak też pamiętać, że Wielka Brytania jest w fazie głębokiego spowolnienia. Dług publiczny wzrósł do poziom 85 proc. PKB, jest największy od 17 lat spadek inwestycji. Wzrost PKB w 2019 jest najniższy od kryzysu w 2008, a prognozowany wzrost w 2020 ma być podobny.
Według międzynarodowego indeksu, brytyjski system podatkowy należy do zawiłych. Wielka Brytania jest na 25. miejscu w International Tax Competitiveness Index (wśród 36 krajów OECD). Polska jest na 35., przedostatnim miejscu. Unijne kraje, które znajdują się bardzo wysoko w tym rankingu, to: Estonia, która zajęła pierwsze miejsce, Łotwa 3., Szwecja – 8., Holandia – 9., a Niemcy 15.
Wielu ekspertów uważa, że niestabilność polityczna związana z brexitem nie sprzyja funtowi. Różnią się jednak pomiędzy sobą w ocenie, czy to stały trend, związany z decyzją o opuszczeniu Unii. Są tacy, którzy uważają, że brexit będzie poważnym ciosem dla brytyjskiej gospodarki i funta. Są też tacy, który stwierdzają, że dopiero po wyjściu z Unii Wielka Brytania nabierze wiatru w żagle.
Wynik wyborów z wyższą od oczekiwań wygraną Partii Konserwatywnej potencjalnie eliminował ryzyko twardego brexitu. Teraz powrót czynnika ryzyka wywołuje presję podażową na funcie. Kwestia umowy handlowej zawsze wydawała się problematyczna, a jej realizacja do końca 2020 r. wątpliwa. Uczestnicy rynku mogli jednak nie spodziewać się, że kolejne ryzyko brexitu bez umowy powróci tak szybko. Przypomina to także, że kolejny rok może być równie burzliwy dla brytyjskiej waluty jak bieżący, a wahania wartości funta w dalszym ciągu pozostaną stosunkowo duże. Trend dla funta w kolejnych miesiącach powinien być jednak pozytywny, zważywszy na sfinalizowanie przez Borisa Johnsona brexitu do końca stycznia 2020 r. – twierdzą eksperci Cinkciarz.pl.
Polaków na Wyspach jest coraz mniej
Na koniec 2018 roku w Wielkiej Brytanii mieszkało niespełna 700 tys. Polaków (według danych GUS), to o prawie 100 tys. mniej niż na koniec 2017 roku. Wielka Brytania przestała być tym samym największym skupiskiem polskiej emigracji w Europie, a prymat pod tym względem teraz przypada Niemcom. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, na koniec poprzedniego roku na emigracji przebywało w sumie prawie 2,5 mln naszych rodaków.